top of page

About PCMike

Dla wielu z was nazwa PCMike lub Punta Cana Mike jest jak posiadanie przyjaciela na wyspie. Przez ostatnią dekadę pomagałem tysiącom podróżnych do tego kraju za pośrednictwem popularnych stron internetowych, takich jak TRIP ADVISOR i innych witryn związanych z miejscami docelowymi.

Moja praca jako przedstawiciela destynacji dała mi możliwość poznania tego pięknego kraju i wszystkiego, co ma do zaoferowania. W końcu moje doświadczenie jako przedstawiciela doprowadziło do zdobycia pozycji w niektórych najwyżej ocenianych kurortach w kraju.

W głębi duszy poszukiwacz przygód, moim miejscem nie było biuro, ale miejsce, w którym wszystkie moje zmysły stają się jednym z naturalnym otoczeniem! Zawsze najlepiej czułem się towarzysząc przyjaciołom w podróżach do lokalnych perełek... rzadko widywany przez zwykłego urlopowicza.

Reakcja na te wyjazdy była niezwykle pozytywna i zostałam zachęcona, aby iść naprzód z pragnieniem zapewnienia tej okazji wszystkim, a tym samym narodziny Dominikańskiej Przygody Mike'a z Punta Cana!

Więc....jak facet z Belleville Ontario znalazł się w krainie kołyszących się dłoni i bioder?

Kilka lat temu.....dokładnie 2002, spędziłem trochę czasu z dobrym przyjacielem i niezwykłym barmanem "Reibel", w barze przy plaży w Guardalavaca na Kubie. Kiedy rum pokrył mój mózg, rozpoczął się proces snu i pamiętam, jak żartobliwie powiedziałem, gdy wyjrzałem nad turkusowe wody: „Rei… pewnego dnia moja łódź będzie tam”. Na to odpowiedział, przechylając butelkę Havana Club 7 lat nad pozostałym lodem w mojej szklance: „mój przyjacielu, pijesz to i wszystkie twoje marzenia się spełniają”.

Tak, rzeczywiście, pomyślałem.

Mijały miesiące, gdy wokół mnie leżały zimne, białe i brudnoszare ulice zaśnieżonego Belleville. Sen zaczął się zakorzeniać.

Zacząłem przekładać pomysły na papier i papier ludziom. Szybko przypomniały mi się wszystkie powody, dla których nie mogłem sam przepłynąć 25-stopową żaglówką na Kubę.

W szkole niejeden nauczyciel od podstaw napisałby na moim świadectwie: „Mike ma silną zdolność nie słuchania”. To w końcu było chyba dobre, bo gdybym był jednym z tych, którzy opierają wszystko na słuchaniu innych, wciąż zeskrobywałbym śnieg z samochodów i marzył o następnych wakacjach.

Samotny rejs na Kubę był dużym przedsięwzięciem, zwłaszcza na małej 25-stopowej łodzi. Data wyjazdu została ustalona, zmieniona zresetowana, zmieniona i ostatecznie po 6 miesiącach planowania dnia ... większość z nich obejmowała drinka z rumem lub piwo ... 23 października o 13:30 na przeziębienie i słoneczne popołudnie, Viento został delikatnie zepchnięty z doku iz cygarem w ręku, Jimmy Buffet na płycie i bez wiatru, wypłynąłem powoli z mariny, do klaksonów kilku klaksonów z jachtklubu poza.

Pomyślałem sobie, czy wszystko, co robię, to kiedyś się uda i spełniłem swoje marzenie.

Dwa miesiące później obudziłem się jak każdy inny poranek w ciągu ostatnich 60 poranków, pociągnąłem za kotwicę i popłynąłem z prędkością 4 węzłów, przez międzybrzeżną drogę wodną Fort Lauderdale, mój osobisty prezent świąteczny!

Nadszedł czas na odpoczynek, zwłaszcza że nie bałam się już obudzić rano na zamarzniętych pokładach! Buttonwood Sound na zachodnim brzegu Key Largo stało się moim domem na kolejne 5 miesięcy. Zostałem do 6,60 dolara. To było na tyle mało, aby rozważyć zakup posiłek z, ale piwo lub dwa były w budżecie !.

Jedną rzeczą dotyczącą Kluczy... takimi, jakimi były... nie takimi, jakimi się stały... jest to, że potrzebujący... opiekują się tymi w potrzebie. Zabierając moje 6,60 USD do lokalnego baru, znalazłem okazję do uzupełnienia wyczerpanego zapasu waluty. Codzienny rytuał zarządzania nieruchomością był mile widzianą zmianą od ciągłego ględzenia przez całe miesiące!

Nadszedł czerwiec i gdybym miał dokończyć moją podróż, najtrudniejszy odcinek czekał przede mną... 370 mil żeglugi w prostej linii, co kończy się na 900 milach, gdy weźmie się pod uwagę wszystkie halsy wymagane do żeglugi pod wiatr! Zajęło to 17 dni, z których większość obejmowała 10-stopowe morza i wyboistą jazdę. Byłem zmęczony, znudzony, wkurzony, sfrustrowany i wyczerpany, ale nigdy w siebie nie wątpiłem, bo zostało mi mniej niż 100 mil.

Tak jak by było, im bliżej się zbliżałem, tym gorsze warunki. Ciągłe dudnienie morza pochłaniało mój entuzjazm. Kusiło mnie, żeby zawrócić i wziąć stosunkowo łatwą jazdę z wiatrem i wrócić do Keys. Być może mieli rację, nie mogłem zrobić tego, co zamierzałem zrobić.

Moja gitara była moim jedynym przyjacielem. To dało mi szansę porozmawiania ze sobą poprzez teksty i przemyślenia. Właśnie tego dnia, gdy wiatry wzburzały morza, a sól pokrywała wszystko, wpadłem na inspirację, aby przeprowadzić mnie przez ostatnie stulecie mil morskich.

"Wyśnij swoje pragnienia... potem pożądaj swoich marzeń... rzeczy, których pragniesz najbardziej.... są bliżej niż się wydaje".

Przysadzistym, wysłużonym woskowym ołówkiem nabazgrałem tę myśl na posypanym solą kawałku papieru i przykleiłem do kabiny. Stało się moją inspiracją... pragnieniem dokończenia tego, co zacząłem.

Mijały mile i teraz widziałem znajome punkty orientacyjne na brzegu, plaże, które odkryłem w szczerym polu i ostatecznie latarnię morską przy ujściu kanału prowadzącego do mojego punktu przybycia, Puerto de Vita... Port Życia .

Szczęśliwym trafem dotarłem aż do ujścia kanału, gdy zapadł zmrok, pozostawiając mnie 2 mile przed celem i zmuszony do kotwiczenia na zdezorientowanych morzach, aż do świtu. Nadszedł ranek. Wiatr, który walił we mnie przez prawie 3 tygodnie, postanowił zniknąć! Żaglówka bez wiatru to jedna z najbardziej frustrujących sytuacji, z jakimi możesz się spotkać! Widząc prąd pływowy i snop wiatru wytwarzany przez brzeg, powoli skierowałem się do zatoki, mając teraz doki w zasięgu wzroku i mój entuzjazm na szczycie niewidzianym od miesięcy… to znaczy, dopóki wiatr nie ucichł całkowicie, a przepływ pływowy zmalał do zera. . . zaledwie 50 metrów od doku. Propozycja pomocy została wykrzyczana i grzecznie odrzucona, ponieważ chciałem zakończyć tę zmieniającą życie podróż tak, jak ją rozpocząłem... pod żaglami.

W końcu nadeszła chwila, delikatnie rzucając buline oczekującej grupie urzędników mariny i inspektorów celnych. Białe gumowe zderzaki skrzypiały, gdy Viento delikatnie dotykał stacji dokującej. Czekałem przez chwilę, myśląc o tym, co zrobiłem, co przezwyciężyłem, co poświęciłem i co właściwie osiągnąłem.

Pomyślałem o tych kilku dobrych przyjaciołach, którzy we mnie wierzyli. Pomyślałem o wielu, którzy myśleli, że zwariowałem. Pomyślałem o kilku dobrych duszach, które spotkałem po drodze, które podzieliły moje poczucie przygody.

Pod pokładem i starannie schowana była butelka Havana Club, którą Rei dała mi rok wcześniej, która miała „pomóc spełnić moje marzenie”. Z butelką w ręku dwa razy się zastanowiłem przed podjęciem zasłużonego ślimak. Idąc do dziobu Viento, przechyliłem butelkę w dół, pozwalając strumieniowi lepkiego bursztynu płynąć w kierunku rufy wzdłuż jej słonego pokładu i powiedziałem: „Dziękuję, mój przyjacielu… masz mnie tutaj”.

Cóż, masz to... przynajmniej romantyczną część!

Spędziłem kilka miesięcy na Kubie, ciesząc się kulturą i życzliwością, które były głównym powodem podjęcia tej podróży. Ale jak mówią, wszystko co dobre się kończy i nadszedł czas, aby dowiedzieć się, co dalej?

Dlaczego nie zostać przedstawicielem wycieczek??? To był początek mojego życia na Dominikanie, miejscu, w którym do tej pory nigdy nie postawiłem stopy! Po rejsie powrotnym na Florida Keys i kilkudniowej podróży z powrotem do Belleville byłem już na wysokości 36 000 stóp, patrząc w dół na świat, który żeglowałem zaledwie kilka miesięcy wcześniej, w drodze do Puerto Plata.

To tutaj kontynuowałem moje poczucie przygody. Jako przedstawiciel cieszyłem się z towarzystwa dużej liczby gości i ostatecznie odpowiadałem na pytania przed ich przyjazdem za pośrednictwem Internetu. Ktoś wymyślił nazwę „Sunquest Mike” i to właśnie dzięki nim stałem się znany od roku, w którym podróżowałem między Puerto Plata i Punta Cana.

Nowo otwarty ośrodek Majestic był następnym przystankiem po drodze i oczywiście moje teraz dobrze znane imię stało się "Majestic Mike"... potem "Sunscape Mike", gdy możliwości się zmieniły.

Moje osiągnięcia nie były zbyt dobre w ośrodkach, pozornie puszczano mnie, gdziekolwiek się udałem, dlatego pomyślałem, że mądrze jest nazywać siebie „Punta Cana Mike”, oczyszczając się z wszelkich bezpośrednich powiązań i będąc w stanie pomóc całemu rynkowi.

W 2008 roku kolejny nowy ośrodek, NH Real Arena, zaoferował mi możliwość dalszego rozwoju mojej reputacji w zakresie obsługi rynku turystycznego.

Odkąd przybyłem do tropików, moje życie posunęło się do przodu, poznałem moją żonę i dzięki temu mam 2 piękne, kochające zabawę córki, które zapewnią mi zajęcie w czasie ciszy!

Podobnie jak żeglarstwo, często myślałem o założeniu własnej firmy....coś, co było pod moją kontrolą. I ostatecznie... początek... i kontynuacja sagi ...

Dominikańska przygoda Mike'a z Punta Cana

IMG-20190626-WA0004.jpg
bottom of page